Bardzo ważnym elementem codzienności niemal wszystkich nas są spory o to, kto dzisiaj będzie sprzątał. Pozornie, gdy wprowadzamy się do nowego mieszkania, w nim zastajemy lokatorów – bądź naszą nową rodzinę – wydaje się, że jest to problem bardzo odległy. Ba – ta kwestia wcale nie jawi się nam jako jakikolwiek element sporny.
Lecz gdy minie trochę czasu, może okazać się, że zarówno wielce tolerancyjny współmałżonek (niezależnie od płci), jak i świetni współlokatorzy stracą cierpliwość. I porzucona na podłodze skarpeta stanie się zarzewiem straszliwego sporu.
Można tę kwestię rozwiązać w zarodku, wynajmując osobę sprzątającą. Jest to coraz powszechniejsza praktyka, lecz wciąż jeszcze nie na tyle, by zdołał ułatwić życie wszystkich nas. Dlatego najlepiej na początku wspólnego pożycia powziąć wiążące ustalenia.
Jeszcze lepiej będzie, gdy zostaną one spisane, a wszystkie strony – hipotetycznego, przyszłego konfliktu – złożą pod nim swe podpisy. Oczywiście, trudno zakładać, że podczas karczemnej awantury ktokolwiek będzie miał na tyle przytomności umysły, by wymachiwać przed nosem stron grafikiem dyżurów, – ale może się okazać również, że istnienie spisanych regulacji zdusi niektóre kłótnie w zarodku.
Skąd ten pesymizm? Z obserwacji: nie ma chyba takiego mieszkanie, gdzie by nie dochodziło do awantur na tle kwestii porządkowych. Niezależnie od tego, jak dobre są pierwotne intencje, i jak szczera chęć wzięcia na swe barki przykrych obowiązków związanych z mopem. Bo tak to już bywa, że gdy mieszkamy bodaj z jedną, nieporządną osobą, to reszta – w jakimś stopniu – przesiąka niechlujstwem. Lub też nagle okazać się może, ze stos naczyń w zlewie jest całkowicie bezpański. I nie pomogą wtedy żadne inwigilacje, bo – i ta prawda będzie zapewne wisieć w powietrzu – niegodziwym sprawcą okażą się chochliki. Czy inne krasnoludki.
Jakie więc mamy narzędzie w ręku, by nie dać się w takich sytuacjach ponieść fali agresji, która niemal zawsze towarzyszy podobnym wypadkom? Spokój, tylko spokój, na ile nas stać. Tym bardziej, że zawsze może się okazać – mimo naszych dobrych chęci, – że kolejnym sprawcą konfliktu będziemy my sami. I wtedy w sukurs może nam przyjść wyłącznie pamięć o polubownym zażegnaniu przez nas poprzedniego sporu.
MŚ
