Istną plagą współczesnego społeczeństwa sieciowego jest SPAM, czyli każda niechciana wiadomość. Może być ona przesyłana za pomocą różnych komunikatorów lub maili, a także na inne sposoby, jednak te wymienione tu są najczęstsze. Zawiera ona jakąś informację – o charakterze reklamowym, społecznym, edukacyjnym, rozrywkowym, jednak nigdy nie są to materiały zamówione.
Wśród wiadomości tego typu na szczególną uwagę zasługują tzw. „wzruszające łańcuszki”, przekazywane kolejno z jednego adresu na drugi adres e-mail. Ich zadaniem jest przetestowanie ludzkiej wrażliwości na cudze nieszczęście. Na próbę zostaje wystawione więc współczucie dla rzekomo chorych dzieci, którym pozostało niewiele czasu życia. Jak reagować na takie wiadomości? Brać je sobie do serca, czy natychmiast kasować?
Bycie ignorantem w tak ważnej sprawie absolutnie nie jest wskazane. Nie powinno być bowiem tak, że każdego tego typu maila od razu wyrzucimy, uznając go za klasyczny SPAM. Swoją drogą – dlaczego jest on tak szkodliwy? Nie każdy mail, który trafia od razu do folderu „SPAM”, takim SPAMEM tak naprawdę jest. Otóż, powróćmy może do kwestii „rozpaczliwych” maili, które mają na celu wzruszyć internautę. Przeważnie chodzi w nich o potrzebną krew lub wsparcie finansowe dla chorego dziecka. Mogą mieć one różną formę: albo prośby o bezpośrednie przelanie pieniędzy na podane konto, albo oddanie krwi we wskazanym miejscu o konkretnej godzinie, albo, zupełnie absurdalnie, prośby o przesłanie tej wiadomości dalej lub kliknięcia w wyznaczony banner reklamowy. W treści maila tego ostatniego typu niemal zawsze widnieje informacja o tym, że w każdym takim przypadku na konto dziecka powędruje pewna kwota pieniędzy. Że wystarczy tylko chwila, aby przesłać to dalej w świat, a reszta… „zrobi się sama”.
Nauczeni doświadczeniem i nieufni wobec takich „nowinek” przeważnie natychmiast pozbywamy się takich wiadomości. Warto jednak wiedzieć, że wśród nich przewijają się także te… szczere i prawdziwe. Kwestia tylko naszego rozumu i sumienia, czy jesteśmy w stanie w nie uwierzyć. Nie ma nic gorszego jak zarówno bycie ignorantem („bo to na pewno kłamstwo”), ale również ukrytym egoistą („zrobię to, prześlę dalej, dla świętego spokoju”). Gdzie leży zatem złoty środek? Jaka postawa jest tutaj najbardziej wskazana?
Z pewnością najlepszym rozwiązaniem będzie okazanie pewnego osobistego zainteresowania daną sprawą. Jeśli więc otrzymamy maila z informacją, iż ktoś umiera i że potrzebna mu jest pomoc, od razu szukajmy wzmianek o tym, o jaką pomoc chodzi. Jeśli powiedziane jest, że trzeba stawić się w danym miejscu, w określonym czasie i terminie po to, aby oddać swoją krew, to należy zwrócić szczególną uwagę na takie elementy, jak:
– jeśli w treści maila nie podano, jaka potrzebna jest grupa krwi i jaki czynnik Rh – dodatni, czy ujemny – w ogóle nie ma potrzeby zawracać sobie tym głowy, gdyż każdy rozsądny rodzic w takiej sytuacji będzie precyzował swoje warunki – wiadomo przecież, że np. dziewczynce o grupie krwi A na nic przyda się krew z grupy B;
– jeśli podany jest adres, gdzie będzie znajdował się punkt poboru krwi, warto zadzwonić wcześniej do PCK lub jakiejś instytucji charytatywnej, pomagającej ciężko chorym (stamtąd zawsze mogą przekierować nas, gdzie szukać konkretnych informacji), aby zapytać, kto jest organizatorem tej zbiórki, kto będzie ją przeprowadzał i czy wiadomo w ogóle o takiej akcji – z reguły organizacje działające na zasadzie wolontariatu informowane są jako pierwsze o takowych przedsięwzięciach, więc brak posiadanych przez nie informacji na ten temat powinien dać wiele do myślenia;
– i tu proponowane psychologiczne podejście: jeśli mail jest przesadnie długi, albo wręcz odwrotnie – bardzo krótki i lakoniczny, zawiera mnóstwo błędów, brakuje mu najważniejszych danych, wygląda na pisanego w pośpiechu i chaosie – również warto się poważnie nad tym zastanowić, czy pomóc.
Kolejny typ e-maila „na litość” to taki, w którym widnieje prośba o przelanie pieniędzy na podane konto. I tu warto wykazać się troszkę sprytem i na przykład skopiować ów numer do okienka wyszukiwarki internetowej, np. w Google. Jeśli wyświetli nam się, iż jest to nr konta jakiejś konkretnej organizacji, np. akcji „Pajacyk”, powinno to nieco uspokoić naszą czujność, co nie znaczy, że nie można już dalej drążyć tematu, aby chociażby skontaktować się z nią i po prostu zapytać, czy to prawda, że „Jasiu X z Mysłowic ma wykrytego raka mózgu, w związku z tym niezbędne są pieniądze na kosztowną operację za granicą”. Leży to przecież w interesie takiej instytucji, aby udzielić takowych informacji, jeśli rzeczywiście bierze ona udział w tym przedsięwzięciu, dlatego nie można bać się pytać. Jeśli natomiast, dla przykładu, znajdziemy podany nr konta bankowego na jakimś portalu o charakterze rozrywkowym lub na serwisie aukcyjnym (gdzie często każdy właściciel loginu, który posiada zakładkę „O mnie”, podaje swój nr konta bankowego, aby ułatwić dokończenie transakcji kupującym i ukrócić czas oczekiwania na maila z niezbędnymi danymi), i co więcej – okaże się, że w ostatnim czasie właściciel ten był bardzo aktywny, kupując na przykład drogie przedmioty – od razu powinniśmy zignorować takiego „rozpaczliwego” maila, gdyż na 99% pochodzi on od zwyczajnego oszusta, który pragnie na nas zarobić. Z pewnością zdesperowany rodzic nie robiłby w tym trudnym dla siebie czasie żadnych wielkich zakupów. Nawet, jeżeli numer konta bankowego, jaki podał w mailu nie należy do niego, a na przykład do kogoś z rodziny albo przyjaciół – trudno uwierzyć, żeby jakiś krewny albo znajomy był aż tak egoistyczny, by nie wspomóc chorego dziecka swojej siostry lub koleżanki, a sam wydawał niebotyczne sumy na drogie rzeczy. Poza tym istnieje jeszcze inna możliwość – mianowicie, sprawdzenie numeru telefonu, który został podany w treści maila. Z psychologicznego punktu widzenia, każdy rodzic, który zrobi dosłownie wszystko dla swojej pociechy, byle tylko jej pomóc, nawet jeśli będzie musiał rozsyłać tego typu łańcuszki, postara się, aby wyglądał on jak najbardziej wiarygodnie. W takiej sytuacji przeważnie poda swój adres, albo przynajmniej jakiś inny namiar na siebie, gdyż prawdopodobnie myśli trzeźwo na tyle, by wiedzieć, że nikt nie wysyła pieniędzy „w ciemno”. Jeśli zaś jest to oszust, który również podaje takie z pozoru poufne dane, raczej nastawia się na fakt, że ich ujawnienie uspokoi natychmiast czujność internautów, gdyż ci od razu we wszystko uwierzą i nie będą mieć co do tego żadnych wątpliwości. I wówczas, gdy złodziej przeliczy się na tyle, że znajdzie się jakaś zaangażowana osoba, która postanowi do niego zadzwonić, wówczas albo tego telefonu w ogóle nie odbiera, albo czyni to po jakimś czasie, kiedy już zdąży „ułożyć” sobie w myślach jakąś przekonującą wersję. Wówczas od razu powinniśmy takiego człowieka zignorować, gdyż najwyraźniej nie traktuje on sprawy poważnie.
Jeśli natomiast w treści maila zostanie podane, że trzeba przesłać go dalej do jak największej liczby osób, gdyż za każdą taką przekazaną wiadomość na inny adres e-mail na konto chorego dziecka zostanie przelana pewna kwota pieniędzy, to jeśli nie ma informacji o tym, KTO, a więc jaka osoba, albo jaka instytucja lub prywatna firma, chce się podjąć finansowania leczenia w zamian za przesyłane łańcuszki, a przede wszystkim – dlaczego w ogóle zdecydowała się wesprzeć taką akcję, a więc jaki ma w tym cel lub interes, gdyż powszechnie wiadomo, iż „nie ma nic za darmo” – w ogóle nie powinno się zwracać uwagi na takiego maila. Bo niby kto miałby za to wszystko zapłacić? A poza tym – skąd ktokolwiek miałby wiedzieć, do ilu osób została wiadomość dalej przekazana? Nawet, jeżeli ujawniona została nazwa np. jakiejś firmy, to i tak nie powinno dać nam spokoju, gdyż w naszym interesie leży, aby dotrzeć do niej i zapytać wprost, czy to prawda. Nikt z nas nie chce bowiem wyrzucać pieniędzy w błoto!
Jurek, student z Poznania, jest zdania: Nie jestem pewien, ale na przykład w nagłówku maila, gdy przychodzi, jest podany adres IP nadawcy. I jeśli ma się znajomości, to można sprawdzić u danego dostawcy Internetu, aby namierzyć osobę, która wysłała taką wiadomość.
Odmienny pogląd reprezentuje natomiast Marcin, student informatyki na UAM w Poznaniu mówi: Nigdy nie jesteś w stanie sprawdzić, czy to do końca prawda, bo w 99% przypadków to jest SPAM rozesłany celowo, do zapchania serwerów, ale zawsze jest ten 1%, który może być prawdziwy… Bo przecież rodzice dla swojego dziecka są w stanie zrobić wszystko i złapią się każdej możliwości! Nawet sprawdzenie i wykrycie IP, czyli osobistego numeru każdego komputera, tej osoby, która wysłała maila jako pierwsza, jest praktycznie nie do osiągnięcia. Dojście do takiej osoby jest niesamowicie trudne, bo wiadomość przechodzi przez ileś tysięcy (czasem się tak zdarza!) komputerów wcześniej i każdy z nich ma swoje IP. Pewnie dlatego nikt się tym na poważnie nie zajmuje. Co prawda, istnieją śledczy i biegli, którzy są w stanie to zrobić, ale jest to bardzo żmudne, szczególnie, jeśli dołączy się do tego np. Proxy. Chodzi o to, że najpierw trzeba połączyć się z innym komputerem, dopiero potem się coś wysyła, na zasadzie, iż na przykład ja łączę się wpierw z komputerem mojej koleżanki, i dopiero z niego wysyłałbym taki łańcuszek. Wtedy, nawet gdyby ktoś doszedł do pierwszej osoby, która wysłała maila, to i tak widniałoby IP np. mojej koleżanki, nie moje, jeśli to ja byłbym, załóżmy, tym dowcipnisiem. Z tego też względu zwyczajnie nikt takich informacji nie szuka i nie docieka!
Sytuacja przedstawia się trochę podobnie, jak w przypadku fałszywych agencji aktorskich, które ogłaszają się w Internecie, że potrzebują statystów lub odtwórców głównych ról w nowych serialach i że zapewnią rozgłos. Bardzo często nie potrafią jednak podać swojej nazwy, adresu, nie mówiąc już o numerze NIP czy REGON, a co więcej – na castingi zapraszają do prywatnych mieszkań, tłumacząc się, że „agencja nie ma jeszcze swojej stałej siedziby”. Przeważnie za przesłuchania pobierają opłaty, po czym znikają i niczego nie można im później udowodnić.
Uniwersalną metodą na sprawdzenie stopnia prawdziwości każdego wymienionego powyżej typu „rozpaczliwego maila” jest skopiowanie paru linijek tekstu i wklejenie go do okienka wyszukiwarki internetowej. Dzięki temu można trafić na przykład na jakieś forum, które właśnie powstało na ten temat. Jeśli ktoś podważy na nim wiarygodność tej treści, mając na to, załóżmy, rzeczowe i konkretne dowody, już w tym momencie warto przestać zawracać sobie głowę tą sprawą, gdyż jest to wyłącznie głupi żart, na który chciano nabrać setki tysięcy osób. Przykładem takiej debaty jest serwis „BabyBoom”, gdzie stworzono osobny wątek do toczenia rozmów o tym, czy warto reagować na konkretne treści maili (warto więc zajrzeć na przykład tutaj: http://www.babyboom.pl/forum/mozesz-pomoc-zobacz-f220/pilnie-potrzebna-krew-14832/). Istnieje również w sieci bardzo ciekawa strona (jej adres to: http://atrapa.net/), gdzie internauci sami przysyłają różne rodzaje wiadomości, dzieląc je na rodzaje (a więc: „ostrzeżenia”, „łańcuszki ideowe”, „sentymentalne”, „dowcipne”, „varia”, „papierowe”, „niełańcuszki” oraz „FAŁSZYWKI” – te ostatnie są szczególnie przydatne w zweryfikowaniu prawdziwości maila. W ten sposób utworzona została galeria, zawierająca tysiące różnych treści, których oszustwo zostało już np. wykryte i udowodnione. Co ciekawe, warto dodać, na stronie znaleźć można również maile prawdziwe i szczere, czego nie można znaleźć prawdopodobnie nigdzie indziej.
Jak zatem się uchronić przed kłamstwem? Można założyć sobie na skrzynkę pocztową w Internecie dobry filtr antyspamowy, który blokuje przychód wiadomości, jeśli znajduje się w nich kilka kluczowych słów znanych już doskonale fałszywych łańcuszków – wówczas filtr wycina maila i w ogóle nie dopuszcza go do naszej skrzynki, oszczędzając nam wiele czasu, energii i zbędnego poświęcenia…
Co więc robić, jeśli już się otrzyma takiego maila? Pomóc „w ciemno”, bez zadawania żadnych pytań, by być dobrodusznym, czy skasować wiadomość, by niczym się nie przejmować? To już decyzja każdego z osobna. Znacznie lepiej jest oczywiście okazać pewne, choćby minimalne, zainteresowanie akcją, aby przynajmniej wysilić się trochę, sprawdzając prawdziwość takiego maila na wszelkie dostępne sposoby, które zostały opisane powyżej. Gdy wszystkie możliwości się już wyczerpią, a nie żadne doprowadzą nas do sedna sprawy – wówczas jest to już tylko kwestia naszego własnego sumienia!
MARTA AKUSZEWSKA